Gerard Stanford
-Witaj.-przywitałem się, uśmiechajac się delikatnie. Jej pytanie jednak zmyło ten grymas z mojej twarzy.-Chyba nie... Nie wygląda na to..-odparłem, przenosząc wzrok na okno, jakby z nadzieją,że jakimś cudem nagle pojawi się tam wilk.
Promises, and they still feel all so wasted on myself...
Offline
- Pójdziesz go ze mną poszukać?- zapytała z nadzieją.
Kim w tej chwili była już gotowa do wyjścia. Miała na sobie ciemne ubrania i pelerynę z kapturem. Przy biodrach pas z mieczem, na prawym udzie kaburę na shurikeny i kunai. Rozejrzała się za swoim kijem, był oparty o ścianę.
Offline
Gerard Stanford
-Oczywiście.-odparłem bez zastanowienia.-Tylko poczekaj, muszę się pozbierać.-dodałem szybko, wygrzebując się z pościeli i ruszając w stronę swojego pokoju. Założyłem szarą koszulę, luźne spodnie koloru szarawej gliny i płaszcz z kapturem. Do rękawa schowałem fiolki z trucizna i sztylet. Wróciłem do dziewczyny
-Możemy ruszać.-stwierdziłem, wskakując na parapet i otwierajac okno. Od frontu nie mogliśmy wyjśc, ktoś by nas zauważył.
Promises, and they still feel all so wasted on myself...
Offline
Kim się uśmiechnęła. Bawił ją jego optymizm i chęć do przygód oraz niebezpieczeństwa. Wyskoczyła z tyłu niego. Przypomniała sobie o wampirach.
- Ged.- zaczęła niepewnie.- Muszę ci coś powiedzieć.
- Ja nie jestem tylko Elementalistką.- mówiła. Przestała na niego patrzeć. Za bardzo bała się jego reakcji i odrzucenia.- Ja jestem także Łowcą Wampirów. Tamten mężczyzna w uliczce też był Łowcą, ale on łapie wampiry dla pieniędzy. Robi wszystko, aby się wzbogacić. Teraz pracuje dla wampirów. Krwiopijcy chcą się dowiedzieć co to jest za roślina dzięki, której ich zabijam.- powiedziała.- Dlatego też nie chciałam cie narażać, ale ty jesteś uparty.- nadal na niego nie patrzyła. Głowę miała spuszczone na dół. Teraz czekała na cios, który każdy jej zadaje, gdy dowiaduje się kim ona jest.
Offline