Claudia
Słońce sięgało zenitu oświetlając miasto swymi promieniami. Na ulicach było duszno i parno, jednakże przyjemnie. Ludzie dzisiejszego dnia się nie spieszyli, spacerowali pozdrawiając się wzajemnie i uśmiechając. By odetchnąć gęstym, jednak nie wypełnionym dworskimi perfumami, powietrzem również młoda panna wyszła na spacer. Dzierżąc w ręce odzianej w rękawiczkę uchwyt parasolki szła energicznie rozglądając się na boki ciekawsko. Świat wydawał się taki kolorowy i taaaki nudny. Claudia sto razy więcej wolała ruchliwą Shellanovestię niż to spokojnie miasteczko gdzieś w środku Dewastii. Jednakże musiała tutaj przyjechać z ojcem, gdyż dziś wieczorem w jej rezydencji odbywa się bal, gdzie - jak jej powiedziano - miała poznać swojego nowego nauczyciela. "To podobno wybitny absolwent!" - mój jej tatuś. Cóż, zobaczymy. Skierowała się w stronę powozu, wsiadła po czym dała znać, że mogą ruszać. Odetchnęła, gdy powóz ruszył po czym zdjęła rękawiczki i wyjrzała przez okno.
W rezydencji znaleźli się w niemniej niż 15 minut. Claudia od razu ruszyła się rozebrać i wykąpać, do pomocy wzięła jednego z lokajów, którego uwielbiała sobie wyobrażać zakutego w kajdany i biczowanego, gdy stał nad nią przy wannie. Jednakże na tym się kończyło, gdyż nie mogła na niego podnieść nawet ręki, gdyż był to ulubiony sługa jej tatusia. Gdy się wykąpała poszła się ubrać. "Nie chcę brać gorsetu dzisiaj" - mówiła do służek, które właśnie ubierały ją w bieliznę. Wieczorem i tak będzie musiała zmienić suknię. Udała się na lekcję tańca po czym spostrzegła, że nadszedł wieczór. Nie lubiła oczekiwania na bale, gdyż wtedy rezygnuje sie z obiadu. Musiała czekać na ucztę.
Nastała 18:00 i goście powoli zaczęli się zjeżdżać. Powozy stawały pod bramami, z nich wychodzili książęta i damy dworu oraz wysoko postawieni szlachcice i ich żony. Claudia ziewnęła.
- Zachowuj się - skarcił ją ojciec, a ta krótko przeprosiła dokładnie oglądając przybywających gości.
Offline
Użytkownik
Deastionakrem, mieścina do której los przygnał logana Tententa. Z roli podróżnika i najemnika miał zamienić się w nauczyciela. Nauczył prowadzić konia wyłącznie ruchami nóg, po stracie prawej ręki potrzebował lewej by dzierżyć miecz lub płacić za usługi. Jechał po mieście na swym białym koniu, po jego prawej stronie powolnymi krokami kroczył wilk o szarej sierści, strasząc małe dzieci i co to nie wielką damę. Logan marzył o karafce wypełnionej alkoholem pędzonym na Kraswesterwskich myszach z biblioteki. Jakiś student potrafił zrobić z nich pyszny alkohol o lekko słodkim smaku. Lewą ręką zaczął macać swoje bujne bokobrody wokół kącików ust. Minął żebraka proszącego o jałmużnę, nienawidził tego, kojarzyli mu się tylko z tymi którzy zamiast pracować liczą na innych. Dotarł do rezydencji hrabiego von Astimel. Jego słodka córeczka miała zostać jego uczennicą, choć nienawidził dzieci bardziej niż wszystko co go otaczało. Z siadł za pomocą jednej ręki z konia. Służący ściągnął jego bagaż. Wilk warknął na niego a ten odsunął się w strachu. - Nie ugryzie cię, chyba że z mojego ekwipunki coś zniknie.-rzekł po czym zaśmiał się chytro. Na progu stał zarządca rezydencji, po chwili powiedział.
- Pan Logan Tentent ?
- Tak, to ja, zostałem tu zaprosz...
- Tak wiem, lokaj odprowadzi pana do pokoi, pański koń znajdzie się w stajni a pies.
- Wilk kolego, to wilk.-Logan popatrzył na towarzysza zaglądnął w pełne samotności oczy.- Zamknijcie go w moim pokoju, i dajcie trochę mięsa.
- Oczywiście, sir ?
- Nie sir, straciłem ten zaszczyt dawno temu.
Po chwili zaprowadzono go do ozdobnego pokoju. Odstawił wszystko, miecz postawił przy łóżku, nie zmienił ubrania, czarne strój i kolczuga nie opuszczały go, bezpieczeństwo jest najważniejsze. Położył się na łóżku w ubłoconych butach i usnął. Zbudził go lokaj , ten sam co wcześnie.
- Za chwilę odbędzie się Uczta, Sir.
- Do cholery nie sir ! Już idę.- po czym ruszył ku wielkim salonom małego miasta.
Offline
Claudia
Sala powoli wypełniała się gośćmi, co sprawiało, że narastał szum. Claudia rozglądała się ciekawsko, komentowała każdy strój dam dworu i zaproszonych gości w myślach. Czasami nawet się uśmiechała na to, co sobie pomyślała, gdy z zadumy wyrwał ją głos ojca:
- Chcesz coś do picia, Claudio?
Szatynka spojrzała w tamtą stronę, pewnie kelner zaproponował kieliszek wina.
- Nie, dziękuję - odparła lakonicznie i uśmiechnęła się perfekcyjnie, a sługa skłonił się i odszedł.
Szlachcianka wróciła do rozglądania się, czekanie strasznie ją męczyło, jednak nie dała tego po sobie poznać. Po chwili ujrzała mężczyznę, który wyszedł z bocznych drzwi prowadzących do komnat. Wyglądał jak nie z tego świata. Jak nie ze świata bogaczy i królów. Na widok jego stroju Claudia uniosła dłoń odzianą w jedwabną rękawiczkę do ust i zachichotała złośliwie. Jej ojciec zaś przerwał rozmowę z jakimś ważnym szlachcicem i uśmiechnął sie serdecznie do nowo przybyłego.
- Ah, pan Tentent! - powiedział rozkładając ręce jednak szybko splótł je ze sobą na dość dużym brzuchu. - Nareszcie pan dotarł. Spodziewałem się, że służba da panu lepszy stój, cóż, ostatnio strasznie się lenią. - Klasnął cicho w dłonie. - Widać jest pan po trudach podróży. Profesor, a mój dobry przyjaciel, uprzedzał, że po odejściu z Uniwersytetu zajął się pan pracą w straży miejskiej.
Claudia odchrząknęła niby nieznacząco, jednak pan von Astimel spojrzał na nią, a sztuczny uśmiech na jego ustach zaraz się powiększył.
- To jest właśnie moja córka, Claudia Latica. Przywitaj się z panem, kochanie. Od dzisiaj będzie Cię uczył.
Dziewczyna skinęła na ojca dziękując mu za przedstawienie po czym chwyciła swą suknię w obie dłonie, podniosła ją delikatnie do góry i dygnęła z gracją.
- Miło pana poznać, pani Tentent - rzekła grzecznie, choć wcale jej miło nie było. Spojrzała po chwili na niego zimno swymi błękitnymi oczyma, a grzywka czarnych włosów, które elegancko były podpięte poruszyła się przy ruchu głowy.
Offline
Użytkownik
- Mi również miło cię poznać, młoda damo. - odpowiedział najmilej jak potrafił, co mogło doprowadzić do salwy śmiechu.- Prosiłbym też o nie nazywanie mnie profesorem, formalnie nigdy nie skończyłem studiów, mimo że potrafię dużo więcej niż nie jeden doktor. - Zaczął dziwnie żałować że nie ubrał się dostojniej do sytuacji. Miał zostać nauczycielem.
- Jest jeszcze jedna rzecz, pojawił się problem z moim wilkiem. Nie ma dla niego miejsca.
- Może zamieszkać w naszej psiarni ? - zapytał dostojnym głosem Hrabia. - Nie chciałbym żeby zagroził mojej słodkiej córce.
- Obawiam się że psiarnia może źle na niego wpłynąć. Czy mógłby mieć jakiś mały pusty pokój ?
- Cena za twe usługi wzrasta, Panie Tentent. Postaram się. Tym czasem zostawiam cię sam na balu.- Po czym Hrabia odszedł od Logana.
Nienawidził takich imprez, był jeden plus, alkohol, minął młodą hrabiankę i nalał sobie lampę czerwonego wina.
Offline
Claudia
Gdy jej ojciec rozmawiał z osobliwym nauczycielem dziewczyna przyglądała mu się uważnie. Uznała, że jest brzydki, jednak przepięknie wyglądałby w krwi. Swojej własnej krwi. Gdy tatuś odszedł dygnęła delikatnie, by go pożegnać po czym znów przeniosła swoje jasne oczy na mężczyznę. Liczyła, że pomimo stroju i widocznego braku manier umie się zachować i chociaż poprosi ją do tańca. Uczta wszak była za niedługo, ale jeden taniec nie zająłby dużo czasu. On jednak ją minął i podszedł do stołu. Prostak, ot co! Ta jednak postanowiła zachować fason. Założyła maskę uśmiechu po czym odwróciła się na pięcie i podeszła z gracją do Logana.
- O nalanie alkoholu chyba pan powinien poprosić lokaja - powiedziała grzecznym tonem, jednak jej słowa były do głębi przesycone złośliwą uwagą na temat jego braku manier i niewiedzy o zachowaniu.
Offline
Użytkownik
Logan po nalaniu trochę alkoholu uniósł kielich w górę i przyjrzał się trunkowi. Nie zważając na słowa jego przyszłej uczennicy. Postanowił odpowiedzieć jej po skosztowaniu tego co znalazł na stole. Wypił jeden łyk trunku, wydało mu się całkiem dobre, choć nie porównywalne do smaku jego specjału pędzonego przez jego ojca. Kielich odłożył na miejsce skąd go odłożył. Odwrócił się i spojrzał na młodą uczennicę. Słodkość, a jakże on nie lubił słodkich dziewczynek, pokroju tej stojącej na przeciw niemu. Jednak nie uśmiechnął się, twarz skrzywił w nie miłym wyrazie. i rzekł.
- W całym swoim życiu nie raz ktoś próbował mi służyć, pomagać. Pod tymi wszystkimi troskliwymi gestami czułem tylko upokorzenie, jakbym nie mógł sam sobie nalać trochę alkoholu do kielicha, jakby to zadanie przekraczało możliwości. Lokaj zaś, tak samo jak twój ojciec na razie mnie omija szerokim łukiem. Może to przez ten charakterystyczny smród.
Offline
Claudia
Dziewczyna uniosła brwi splatając przed sobą ręce, gdyż nadal obowiązywały ją dobre maniery, nawet podczas zwykłego stania. Zlustrowała go wzrokiem, co było dość prostackie, jednak od razu wyczuła, że ten mężczyzna nie jest jak inni z dworu i z nim grzecznościowe gierki raczej nie przejdą. Odchrząknęła w swój charakterystyczny sposób po czym wzięła trochę powietrza i rzekła:
- Praca służby nie ma ubliżać, proszę pana. To wyraz najgłębszego szacunku, a po za tym... Odbiera pan mojemu lokajowi pracę przez swą cholerną grzeczność - powiedziała lodowato na jednym wydechu spuszczając ręce. - A co do zapachu... Niech pan mi wierzy, że czułam gorsze. Nie będzie mi nawet straszny taniec z panem o ile nauczycielowi - Tu dygnęła kpiąco. - wypada tańczyć uczennicą.
Znów go zmierzyła wzrokiem.
- Jednakże... Jeśli mam być szczera, na dworze wypada nosić bardziej... przystępne ubranie. Jeśli duma nie pozwoli panu skorzystać z pomocy lokaja, ja chętnie, jako de facto gospodyni, wskażę panu i łazienkę oraz dam czyste ubranie, choć ujmie mi to prestiżu. Nie wypada bowiem, by szlachcianka służyła... Jakby nie patrzeć jest pan moim sługą, podlega pan memu ojcu.
Offline
Użytkownik
Logana zaciekawiła odpowiedź, choć nie wiele różniła się od tej której się spodziewał. Poziom słodkości osiągnął swój cel. Z jego skrzywionej miny narodziła się nowa, bardziej frustrująca. W masce odpowiedzi szlachcianki znajdowało się coś, co nie występuje u normalnego człowieka. Logan poczuł się głupio, przez parę sekund podejrzewał młodą dziewczynę o ciągnięcie go prosto w tarapaty. Uprzejmość to jej zbroja, jedyna. Zatem odpowiedział jej.
- Zapominając że to jego praca, to ja też tu pracuje więc dam sobie radę. dziewczynko. Zapachu trudno będzie się pozbyć ale spróbuje. Nie wiem jak sobie wyobrażasz taniec z jednorękim. Będziesz wyglądać jak lalka zmuszona do tańca z zepsutą zabawką. Poza tym nie umiem tańczyć. Wypadam z rytmu, a moje buty zmiażdrzą ci stopy. Hrabinko.
Offline
Claudia
Przysłuchiwała się mu marszcząc brwi jak by każda szanująca się dama zrobiła. Jej dłonie zacisnęły się w pięści, z kształtnych ust zrobiła się kreska.
- Niech pan sobie nie pozwala mówić do mnie "dziewczynko" - burknęła z iście obrażonym tonem. - A po za tym nie zaprosił mnie pan do tańca, więc proszę nie mieć czelności mówić mi, dlaczego pan tego nie zrobił.
Westchnęła ciężko uspokajając się trochę. Spojrzała na jego ręce ukradkiem. Rzeczywiście nie miał jednej dłoni. Claudia nie mogła powstrzymać tabunu myśli, które były wyobrażeniami z jakim bólem dłoń odrywała się od nadgarstka. Przygryzła dolną wargę jedynie po czym uśmiechnęła się sztucznie.
- To zaskakujące - powiedziała w końcu. - Rozmawiam z panem zaledwie kilkanaście minut, a już mogłam spostrzec, że uczyć mnie będzie podróżnik nie znający manier, zbyt dumny, by mu służono oraz ktoś, kto nie potrafi się nawet ubrać. Cóż, mam nadzieję, że pański umysł wybroni wszystkie pana... niewątpliwie znaczące wady.
I powiedziałaby coś jeszcze, ale właśnie jeden z kamerdynerów zadzwonił na wieczerze.
Offline
Użytkownik
Narodził w nim się na szczęście po hamowany gniew. Nienawidził jak ktoś zwracał mu uwagę. a co gorsze, błędy które popełnił. Nie widział za grosz prawdziwej arystokracji w tej dziewczynie. Tylko wyuczone gesty. Miała tupet i rację. Co by nie było jest mądra. podniósł lewą brew w górę a jego twarz pokazała ciekawość. jedyną ręką drapał bokobrody. Kamerdyner ogłosił ucztę ten tylko dodał kończąc wypowiedź.
- Uwierz mi dziew, hrabianko. Kiedy zaczniemy nauki zobaczysz swój błąd. To co uważasz za wady służą mi za zalety, jakoś nie przeszkadzają żyć tak jak chce.
Offline
Claudia
Dziewczyna prychnęła tylko cicho nie zaszczycając go już swoim głosem po czym ruszyła w stronę sali, gdzie stał przepotężny, długi stół. Na końcu jego, na honorowym miejscu siedział ojciec dziewczyny, po jego prawej stronie było wolne miejsce, przeznaczone właśnie dla niej. Zaś po jej prawicy miał zasiąść jej nowy nauczyciel. chciała zostawił go w tyle, więc pospiesznie, aczkolwiek z gracją zasiadła za stołem. Nie wyobrażała sobie czegoś takiego, żeby taki obdartuch jadł z nią przy jednym stole. Jeśli jej ojczulek nie zwróci jej uwagi, to sama to zrobi. Tylko dla własnej satysfakcji. Jego smród i widok nie był jej wadzący. Przecież czuła już zapach zgniłej krwi, rozkładającego się ludzkiego mięsa, a nawet wymiotów połączonych z kawałkami niestrawionego, właśnie ludzkiego, mięsa. Uśmiechnęła się do tatusia, ten do niej po czym usiadła obserwując Logana z daleka z lekkim, kpiącym uśmiechem.
Offline
Użytkownik
Logan nalał sobie kolejny kielich wina, tym razem złapał go w lewą dłoń i podszedł do młodego lokaja zadając pytanie.
- Gdzie mam usiąść ?
- Pańskie miejsce znajduję się przy młodej pani von Astimel.
- No ty chyba kmiocie żartujesz.- po ogłoszeniu tych słów lokaj nie zwracał uwagi na logana. Ten ruszył krokiem do wybranego miejsca. Oczywiście z niechęcią, nagle lokaj minął go obok. Logan nagle wywrócił się upadając na twarz. Nos był rozwalony, ale wino rozlane, więc szkody wystąpiły
Offline
Claudia
Nagle usłyszała huk i odruchowo spojrzała w tamtą stronę podobnie jak reszta gości. Na ziemi leżał rozwalony jak długi jej nauczyciel. Claudia zmrużyła oczy, gdy po sali rozległo się jednogłośne "Ohh!", głównie zebranych na sali kobiet. Przez czarny od czarnych i piekielnych myśli umysł sadystki przewlokły się wyzwiska na temat zachowania mężczyzny, jednak nie dał tego po sobie poznać. Co skłoniło jej ojca do zaproszenia tego obdartusa pośród tak wyrafinowanych ludzi jakimi są ich znajomi?! Co w ogóle się stało, że ktoś taki miał czelność się tu pojawić? W normalnych okolicznościach wyśmiałaby go, nabijała się z takiego upokorzenia, jednak zważywszy na fakt, że był to jej de facto nauczyciel, o czym większość zgromadzonych już pewnie wiedziała, musiała się również trochę wstydzić. Jak ktoś taki ma będzie miał czelność ją uczyć... Naraz w jej umyśle stanęło pewne postanowienie - pomoże mu. Zrobi z niego szlachcica! Przecież jest wielkim uczonym, na pewno poradzi sobie z manierami.
- Służba! - krzyknęła zanim jej ojciec zdążył to zrobić. - Proszę pomóc panu Tententowi wstać i doprowadzić się w rezydenckiej łazience do ładu. - Wstała z gracją, a wszyscy spojrzeli w jej stronę. - My zaś sobie nie przeszkadzajmy w ucztowaniu. Ten bal jest bowiem na cześć kupienia przez mego zacnego ojca nowej wioski. Nie pozwólmy, by taka okazja została zmarnowana przez jeden, malutki incydencik. - Przemowę zakończyła idealnym uśmiechem, wszyscy zaś wznieśli kieliszki z białym winem, a tata dziewczyny skinął na nią usatysfakcjonowany. Ta usiadła spoglądając kątem oka na Logana. Miała nadzieję, że zauważy jej spojrzenie oraz je zrozumie. Chciała, by dał się grzecznie odprowadzić do łazienki, by ona miała czas się wymknąć i do niego dołączyć.
Offline
Użytkownik
Leżał tak chwilę. Poczuł ciepło na twarzy. Krew, ciepła krew. Nos zaczął go boleć dopiero teraz. Podczas wchodzenia na salę poruszył wszystkich ubiorem a teraz dodał do tego rozwalony nos. Zdziwienie, to nastąpiło. Nie mógł przecież sam wziąć i podłożyć sobie nogi. Tylko dorwę tego co mi to zrobił. Pomyślał po czym powoli zaczął wstawać. Kiedy wstawał słyszał wypowiedź jego adeptki. Paru lokajów podeszło do niego, prawię wstał. Ten sam którego wyzywał od kmiotów podał mu białą chustkę, przyłożył ją do krwawiącej twarzy. Nagle poczuł osłabienie, dwóch innych lokajów złapało go i pomogli utrzymać się na nogach. Ruszyli ku tym łazienkom. Chustka zabarwiła się na krwistą czerwień.
Offline
Claudia Latica
Dziewczyna obserwowała go dyskretnie aż do jego wyprowadzenia. Krew - jak on cudownie w niej wyglądał. Po ciele szlachcianki przebiegł przyjemny, podniecający dreszcz na jej widok, że zaraz zapragnęła zobaczyć Logana poranionego. Opanowała się jednak szybko i zabrała za pieczeń, która po chwili pojawiła się na jej talerzu. Gdy skończyła, a starała zrobić to dość szybko, przeprosiła gości i wyszła kierując się do najbliższej łazienki, gdzie lokaje zabrali Logana. Drzwi były zamknięte, pewnie był jeszcze w środku. On, albo ktoś inny. Zapukała.
Offline