Nar zmierzony
- A na pewno dokładnie? - Zapytał chowając się do lampy.
- Bo wiesz nie chcemy pomyłki. - Z lampy dobył się lekki śmiech.- Dobra załatwmy to szybko, bo im dłużej z tym facetem tym gorzej. - Postarał się w miarę wygodnie ułożyć w lampie. Jak zwykle było to ciężkie. Ale może to już nie długo.
Offline
Miśka
- Wytrzymaj jeszcze trochę. Tylko zamówię Ci ubranie i pójdziemy Cię trochę rozerwać. Jak będziesz chciał to będziesz mógł spalić tę prostytutkę, by nie wydała, że jesteś ifrytem. - powiedziała, schowała lampę i udała sie w stronę ulicy.
Podeszła do drzwi ów sklepu po czym weszła do środka.
- Mam te pomiary. Ołówkiem. Dokładne.
Offline
Nar
- Jak ją spale, będzie więcej dowodów. Sama by się tak nie spaliła. - Powiedział tuż przed tym jak weszła do sklepu.
-Ah, w końcu już. Myślałem, że... ZREZYGNOWAŁAŚ! - Nagle pojawił się tuż przed nią.
- Gdzie te zapiski? No szybciej! Nie mamy czasu! -
Offline
Miśka
Dziewczyna złapała go za szczękę po czym ścisnęła tak mocno, żę mężczyzna był zmuszony zrobić dziubek.
- Coś mówiła o przestrzeni osobistej - rzekła uśmiechając sie przesadnie słodko. Nadal go trzymając pokazała mu kartkę. - Niech pan uważa. Choroba się roznosi. Nie chce pan chyba za szybko znaleźć się pod ziemią.
Puściła go odepchnąwszy lekko po czym wyciągnęła ku niemu rękę z kartką.
Offline
Nar
- Choroba tak!!! ŚMIERTELNA CHOROBA!!! - Wykrzyczał tak głośno, że słychać go było jeszcze daleko poza sklepem.
- Żebyś sie nie zaraził sretetete - Powiedział sprzedawca cicho pod nosem podchodząc do swojego biurka. Tam podniósł z blatu wielki monokl i dziwną metodą tak umieścił go przy oku, tak że ten nie spadał.
- A więc tu 30, tu 75 i jedna siedemnasta. Na kiedy to ma być? - Podniósł głowe. Przez szkło jego oko wyglądało na 4 razy większe.
Offline
Miśka
- Nie zapyta pan nawet CO to ma być? - rzekła dziewczyna krzyżując ręce na piersiach i unosząc jedną brew. - Taki gniusz krawiecki jak pan chyba powinien zacząć od tego pytania, nieprawdaż?
Offline
Nar
- Skoro nie jest to.. suknia ślubna. - Otworzył wielką szufladę po swojej prawej i wyjął z niej białą suknie, którą rzucił w stronę dziewczyny umożliwiając jej złapanie. - Ani garnitur. - Z szafy koło siebie wyjął marynarkę, którą także rzucił w jego stronę.
- Ani bielizny czy czegoś na pogrzeb to musi być to być strój codzienny, mam racje? - Spojrzał wymownie w jej stronę.
Offline
Miśka
- Jeśli wykluczymy resztę, czyli np. strój wieczorowy, do walki, do ćwiczeń lub wszelkiego rodzaju mundur czy do akademii czy do wojska to tak - strój codzienny. Zależy mi jednak by tunika miała kaptur, a spodnie były wąskie. I wszystko to w kolorach granatu. Albo szarości. Coś mały wyróżniającego się. I żadnego karmazynu lub innego odcieniu czerwieni, dobrze?
Offline
Nar
- Wciąż nie odpowiedziałaś na moje pytanie, proszę pani. - Podniósł się z miejsca znów do niej podchodząc.
- Szary mogę zrobić na jutro, ciemnogranatowy za 3 dni, a jak chce pani wściekle różowy, to najwcześniej za tydzień, bo musiałbym zamówić materiał. - Podrapał się lekko po brodzie.
- No więc na kiedy?
Offline
Miśka
- Na jutro. W kolorze szarym - rzekła spokojnie uśmiechając się sztucznie swoim uśmiechem pt. "Jak jeszcze raz podejdziesz do mnie to wydrapię Ci te Twoje wielkie oczyska!". - Mój przyjaciel bardzo tego potrzebuje... Jest bardzo chory - dodała po chwili kaszląc w pięść, drugą ręką zaś trzymając rzucone na nią stroje. - A i jeszcze jedno... Ile to będzie wszystko kosztować?
Offline
Nar
- Już liczę. - Usiadł przy biurku i wziął do ręki kajecik i ołówek.
- No więc tak. - Podrapał się po głowie. - Strój 15 złotych monet. Do tego wypożyczenie miarki i kajecika - tu jego głos przycichł. - I jeszcze za ciężkie warunki pracy - zakaźna choroba. - Ostatnie zdanie powiedział tak cicho, że miała małą szanse by go usłyszeć.
- Razem daje to około 27 złotych monet. - Zlustrował ją wzrokiem. - Jak dla panie 13 złotych monet.
Offline
Miśka
Zmrużyła oczy.
- Uznam tę obniżkę za komplement... - mruknęła do siebie po czym skłoniła się. - Przyjdę jutro o wschodzie słońca. Moje nazwisko Venom. Do wiedzenia.
Odwróciła sie na obcasie(była bardzo dobrze wyszkolona w chodzeniu w takich butach) po czym otworzyła drzwi sklepu i wyszła z niego. Na dworze słońce sprawiało wrażenie, jakby bardzo leniwie dochodziło do zenitu. Tak czy inaczej do południa były może jeszcze dwie godziny.
- Nar... - szepnęła w stronę lampy. - Śpisz? Strój załatwiony. Teraz zostawię Cię w jakimś pokoju w burdelu i pójdę załatwić sobie zlecenie - dodała również cicho, by nie wyszło, że gada sama do siebie. Zresztą na ulicy i tak było mało osób.
Offline
Nar
- A jak już dostaniemy to nowe ubranie, to będę mógł je spalić i zostawić stare? - Zapytał z lampy z nadzieją w głosie.
- Poza tym różowy byłby lepszy - Zaśmiał się cicho. - A za ile po mnie wrócisz? Bo raczej sam nie wrócę. - Dalej miał wątpliwości co do tego planu. Coś musiało nie wyjść, tylko jeszcze nie wiedział co.
- Jak długo poza tym masz zamiar siedzieć w Qwegrodzie?
Offline
Miśka
Dziewczyna westchnęła i przerzuciła oczyma.
- Ehhh... Nie po to użalam się z panem "Ołóóóóweeeczek do Pisaaaania!", żebyś Ty spalał sobie ubranie - rzuciła szorstko idąc ulicą w stronę dużego budynku pomalowanego na wściekłą czerwień. - Dam Ci może jakieś 2 godziny, może 2,5. Zależy to od mojego zleceniodawcy. Po prostu siedź sobie i używaj. A co do Twojego - jak to raczyłeś ująć - Qwegrodu to nie wiem. Szefowa chyba mnie nie puści gdzieś daleko. Z tego co pamiętam to cel jest w Arvanie. Za morzem. Będzie trzeba popłynąć.
Spojrzała przed siebie.
- Widzisz coś przez tą lampę?
Offline
Nar
- Brrr... Może. - Prychnął przez lampę.
- Nie, nie widzę. Ale słyszę i wyczuwam ogólnie kto jest naokoło. - Zastanowił się nad jej słowami.
- A Twoja szefowa wie, że jesteś płatną morderczynią? Czy tak Cie puszcza, nie wiedząc gdzie?
Offline