#1 2012-08-10 20:39:02

 Arnil

Mały Admirał

6855598
Zarejestrowany: 2012-08-06
Posty: 1590
Punktów :   

Opowiadanie

To miał być prolog do czegoś większego. Właściwie praca moja i kolegi.

Prolog
Upadek Potęgi


Promienie słońca odbijały się od złotego dachu pałacu królewskiego w Redei, stolicy królestwa Nidrian. Miasto zostało zbudowane niedługo po tym jak ludzie, przybyli do krainy którą nazwali Inenil. Miasto było także manifestem ludzi, iż nie boją się istot mieszkających w tej krainie. Niedługo później smoki, ogromne pająki i hydry, a także inne stworzenia musiały zniknąć z tych ziem. W pałacu odbywała się koronacja. Tron został ustawiony w Sali bankietowej, gdzie było wystarczająco dużo miejsca aby zmieścili się wszyscy ludzi pragnący obejrzeć koronację. Na ścianach Sali zwisały malachitowe proporce z insygniami Królestwa Nidrian. Przez okna do Sali wpadały gorące promienie lipcowego słońca, ogrzewając salę do niewyobrażalnie wysokich temperatur. Jednak ludzie ubrani w wygodne i przewiewne, aczkolwiek wystawne ubrania nie przejmowali się upałem. Najważniejsza była koronacja.
Ludzie zgromadzeni byli po bokach przy wielkich kamiennych ścianach, między nimi było przejście, przez które przechodził przyszły król. Podszedł do podestu, na którym stał złoty, wysadzany diamentami i aksamitem tron i ukląkł. Zza tronu wyszedł kanclerz niosący koronę i Szerlitowe Berło, ostatni artefakt świadczący o potędze przodków dzisiejszych ludzi. Zrobiony był z czarnego kamienia bez żadnej skazy, przywiezionego najprawdopodobniej przez ludzi z krainy, z której przybyli. Na całym trzonie znajdowały się ornamenty wyryte w języku staronidriańskim, nie znanym już przez prawie nikogo. Berło zwieńczone było ogromnym białym kryształem. Kanclerz ubrany był w swoją pełną przepychu zbroję paradną, z której najbardziej wyróżniała się wypolerowana i naoliwiona srebrna kolczuga.
- Zebraliśmy się tutaj aby koronować nowego króla - powiedział doniośle kanclerz.   -Zgodnie z prawami, jakie mi przysługują przedstawiam wam następcę tronu: księcia Aora. Czy widzicie w nim swojego króla i chcecie aby wami rządził? – zapytał głośno kanclerz
-Tak!!! – rozległo się głośno na całej Sali a ludzie zaczęli wiwatować. Tak naprawdę kanclerz nie potrzebuje zgody ludzi do koronacji. Aor był dziedzicem tronu i ludzie nie mogli nic zmienić. Ale takie pytanie daje ludziom złudzenie, że mają wpływ na władze.
- W takim razie ja kanclerz Królestwa Nidrii mianuje Cię książę Aorze na króla wszystkim Nidrian - mówiąc to nałożył klęczącemu księciu koronę na głowę – Teraz wstań Królu Aorze, weź berło twoich przodków i usiądź na tronie, który               od teraz należy do Ciebie.
Król uczynił tak jak powiedział kanclerz. Jednak to było ostatnie polecenie kanclerza jakie spełnił. Król dobrze wiedział, że w związku z tym, że jest młody, kanclerz będzie chciał nim manipulować. Jeszcze ojciec za życia ostrzegał go przed nim, podkreślając jednak, że poza tą jedną wadą jest świetnym kanclerzem. Aor nie zgadzał się z tym przekonaniem. Kiedy władca usiadł zauważył, że królewski tron nie jest tak wygodny jak zawsze uważał, ale uznał, że można się do tego przyzwyczaić. Spojrzał po otaczających go poddanych. Jego  poddanych. Po chwili namysłu zaczął mówić
    - W tej Sali koronowany był mój ojciec, dziad i inni moi poprzednicy. Teraz ja siedzę na tronie moich przodków. Obiecuje Wam, że za moich rządów będzie panował pokój i dobrobyt - rozpoczął wygłaszać już dawno przygotowane przemówienie. - Nie pozwolę aby w nasze granice wkradło się zło. Zadbam o to, żeby nikt z was nie głodował. …
Głośny ryk przerwał królowi. W Sali zapadła cisza. Wszyscy liczyli na to, że to co przed chwilą usłyszeli było tylko złudzeniem. Jednak po chwili dźwięk się powtórzył.
-Smok!!! – wykrzyknął ktoś i w Sali wybuchła panika. Ludzie zaczęli czym prędzej biec w stronę wyjścia. Już przestał liczyć się król, koronacja. Teraz każdy chciał uciec przed smokiem.
Jako pierwsi smoka zauważyli strażnicy na murach. Nie zdążyli jednak tej wiadomości przekazać królowi, gdyż smok sam ogłosił swoje przybycie. Mimo swojego świetnego wyszkolenia nie wiedzieli co dokładnie mają robić. Od czasu rzezi w diamentowej jaskini kilkaset lat wcześniej, gdy ludzie zaatakowali ostatnie gniazdo smoków a także zabili większość populacji smoków, żaden człowiek nie widział takowego. Owszem krążyły legendy, że Dagorl Wielki, ówczesny władca wszystkich smoków, uszedł żywy i osiadł na wyspie Quarama. Mówiono także, że za zachodnimi górami żyją jeszcze smoki, jednak nikt nie znał prawdy i nikt w to nie wierzył. Dopiero teraz ludzie przekonali się, że legendy o Dagorlu są prawdziwe. Wielki ametystowy smok szybko zbliżał się do Redei. Wyglądał jak wielki wąż, posiadał jednak łapy, a także ogromny pysk, z głęboko sadzonymi oczami, z których promieniowała żądza krwi i zemsty. Jego wielkie skrzydła miarowo poruszały się w górę i w dół. Posiadał przynajmniej 200 łokci, i strażnicy nie przypuszczali nigdy, że coś tak wielkiego może istnieć. I owszem, Dagorl był jednym z największych przedstawicieli swojego gatunku jaki kiedykolwiek istniał.
Smok ryknął ponownie. Kiedy zobaczyli go wybiegający z pałacu ludzie wpadli w jeszcze większą panikę i zaczęli uciekać w najbliższe ulice. Nie wiedzieli co robić. Chcieli tylko uciec jak najdalej od smoka. Każdy kto widział gada wiedział, że w Redei od czasu wielkiej wojny nie ma oręża, którym można by zrobić coś smokowi.
W tym czasie straż próbowała uchronić króla przed zdeptaniem przez rozpędzony tłum. Jak tylko udało się straży wyprowadzić króla i kanclerza z Sali Balowej, oboje zaczęli zastanawiać się nad wyjściem z zagrożenia.
    - Panie, jedynym wyjściem jest ucieczka z miasta. Oboje dobrze wiemy, że tego smoka nie da się powstrzymać - Kanclerz wyglądał na wystraszonego, jednak król wątpił by tak naprawdę przejmował się życiem swojego władcy.
    - Nie zrobię tego – odparł Aor z zimną determinacją - Musze dać moim ludziom nadzieję, że smoka da się pokonać. Nie mogę jak tchórz opuścić miasta. Moi przodkowie by tego nie zrobili!
    - Panie tu nie chodzi o honor, tylko o Twoje życie. Musisz uciekać i ratować siebie – może jednak kanclerz naprawdę przejmował się swoim władcą?
    - Dobrze wiesz, że pradawni zaklęli to berło. Mogę dzięki niemu ochronić siebie i ludzi naokoło mnie. Może to przestraszy smoka i odgoni go - bardziej niż kanclerza chciał przekonać siebie, gdyż sam w to nie wierzył.
    - Ależ królu, dobrze wiesz, że nikt już nie wie jak działa to zaklęcie i jak go użyć - namawiał ciągle kanclerz.
    - Legendy mówią, że jeśli prawowity władca będzie w potrzebie będzie wiedział jak go użyć. Idę pomóc moim poddanym - zakończył dyskusje król. Skinieniem ręki wezwał swoich żołnierzy i zaczął zmierzać w stronę wyjścia z pałacu. Z zewnątrz było słychać krzyki ludzi i odgłosy walących się budynków.
Kiedy tylko Dagorl znalazł się w obrębie murów, zaczął swoim ognistym podmuchem podpalać miasto. Chciał zniszczyć wszystko i zabić wszystkich. Tak jak ludzie zniszczyli jaja, zabili pisklęta i wybili smoki. Teraz się zemści. I nic go nie powstrzyma. Z ponurym obrzydzeniem zdał sobie sprawę, że zemsta nie daje mu takiej radości jak się spodziewał. Gdyby ludzie chociaż mieli  się jak bronić…. A to była zwykła rzeź. Nic nie powstrzyma go przed zwaleniem kolejnej wieży, podpaleniem kolejnego budynku. Czuł jak od jego brzucha odbijają się strzały, ale nie musiał się nimi przejmować. Przez wieki jego łuski stwardniały tak, że nawet najsilniejsi łucznicy nie byli w stanie ich przebić. Nie musiał przejmować się ludźmi. Nikt w tym mieście nie mógł go powstrzymać. Był gotów stwierdzić, że nie może go powstrzymać nic w tej krainie, gdyż potęga dawnych ludzi dawno opuściła Nidrian. Dziś byli tylko garstką ludzi nie umiejących zadbać o siebie. 
Kiedy król wyszedł z pałacu zobaczył smoka. Przeraził się. Nie spodziewał się nawet połowy tego jak duży był smok. Podpalając wszystko na swojej drodze gad kierował się do centrum miasta. Po chwili wylądował na złotym dachu pałacu. Rozległ się trzask gnącego się metalu, a  mury zaczęły pękać. Konstrukcja wytrzymała jednak pod naporem ogromnego gada, kolejne świadectwo dawnej potęgi ludzi. Potęgi, która już nie istnieje. Po chwili, ku wielkiemu zdziwieniu zgromadzonych, smok zaczął mówić:
    - Jestem tu, by odebrać zapłatę w krwi za to co zrobiliście mojej rasie. Dziś zginie każdy w tym mieście, kto nie będzie dość szybki by z niego uciec- powiedział smok, a z jego piersi dobiegły dziwne dźwięki, które można by zinterpretować jako ponury śmiech.
Dagorl zaczął nabierać powietrza, żeby dmuchnąć ogniem na zgromadzonych przed pałacem. Nagle król poczuł co ma zrobić. Uderzył mocno berłem o ziemie i naokoło placu pojawiła się świetlista powłoka, kolorem przypominająca kolor kryształu na główce berła. Chwilę później odbił się od niej smoczy ogień. Ludzie pełni  wiary w moc króla i potęgę starożytnego artefaktu poczuli się bezpiecznie i zaczęli wiwatować na cześć swojego króla. Smok jednak się nie poddawał i posyłał jedną za drugą wiązkę śmiertelnego, czerwonego ognia ze swoich płuc na osłonę. Król jednak nie podzielał entuzjazmu ludzi i po chwili poczuł, że zbliża się koniec. Na drogocennym kamieniu wieńczącym berło zaczęły pojawiać się pęknięcia. Niedługo później berło przełamało na pół. Osłona zniknęła, a Nidrianie nie zdążyli nawet przestać wiwatować, bo od razu zalała ich fala ognia. Wszyscy na czele z królem zginęli na miejscu i tak zginął ostatni przedstawiciel dynastii rządzącej Nidrianami od czasu podbicia tej krainy. Tak też zgasły ostatnie nadzieje na powstrzymanie smoka.
Trzy dni Dagorl niszczył i palił Redeę. Jego uwadze nie uszedł żaden budynek w mieście. Zrównał z ziemią Pałac Królewki ze złotym dachem, Wielką Bibliotekę Królewską, a także spalił Ogrody Królewskie i Wielką Świątynie. Pożar szybko strawił drewniane budynki na obrzeżach miasta, osłabił również konstrukcje kamiennych mieszkań w centrum, doprowadzając do ich zawalenia. Każdy kto był na tyle głupi lub odważny bo zostać w mieście słyszał trzaski palonego drewna, i odgłosy walących się budynków. Legenda mówi, że w noc po śmierci króla, kiedy smok niszczył budynki na obrzeżach, grupa najodważniejszych strażników królewskich zakradła się na plac pałacowy. Chcieli sprawdzić czy król przeżył. Znaleźli jednak tylko jego zwęglone ciało. Obok niego podobno leżał kryształ, który odpadł z berła. Był popękany, ale wyglądało na to, że nawet ognisty podmuch z piersi smoka nie był dość silny bo go zniszczyć. Zabrali go i udało im się uciec z miasta, nikt jednak nie wie co się z nimi później stało.
Po trzech dniach Dagorl skończył. Redea w żaden sposób nie przypominała dawnej świetności. Nad miastem unosił się leniwie tłusty czarny dym. Na ulicach leżały gruzy i poskręcane kawałki metalu. Nie dało się już określić, do którego budynku należał dany fragment. Z pięknego pałacu ze  złotym dachem nie zostało nic poza wielką górą stopionych ze sobą kosztowności, które smok znalazł w pałacu, ułożył w jedną górę a następnie tak długo ział na nie ogniem aż stopiły się w jedną całość. Każdy kto zbliży się do Redei zobaczy górę złota i przekona się, że potęga ludzi została rzucona na kolana.

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
GotLink.plbusy Holandia shinobiofwars Roboty ziemne kraków